Zwariowany świat wokół smutku...
niedziela, 7 lutego 2021
nieprzewidywalny dzień
piątek, 1 stycznia 2021
2020/2021
poniedziałek, 28 grudnia 2020
Święta święta i po...
czwartek, 10 grudnia 2020
Jak tu nie mieć nerwicy i depresji...
wtorek, 8 grudnia 2020
Grudniowe komplikacje... A może to przeznaczenie
piątek, 4 grudnia 2020
Obiecać jest łatwo
czwartek, 29 listopada 2018
Czas... To czego brakuje dziś wszystkim
Czasu jest mało odkąd pracuje i odkąd jest ciemno jak z tej pracy wychodzę. Ale czy napewno jest go tak mało jak nam się wydaje? Może tworzymy sobie za dużo zajęć i pracy zabierając sobie czas na odpoczynek? My dwoje, chyba tak ostatnio działamy tworząc nasz dom.
Zmęczona niemiłosiernie, ale szczęśliwa. No dobra szczęśliwa będę jak to wszystko się skończy i będę mogła w spokoju usiąść w fotelu... W mniejszym pokoju naszego mieszkania.
Przeprowadzka jest tym czego najbardziej się obawiałam i co nakręcało mnie żeby jednak szukać tego idealnego mieszkania. Żeby przeprowadzić się raz a dobrze na kilkanaście, a może kilkadziesiąt lat. Ten tydzień na pudełkach dał mi bardzo w kość, rekompensatą jest nakręcenie P mówiącego "jedzmy zajrzeć do domu". Już niedługo będziemy tam spędzać każdy dzień. Wspólnie. Cieszy mnie to i bardzo kocham.
niedziela, 21 października 2018
Samotna niedziela
Są takie dni kiedy potrzebujemy samotności, ale są też takie gdy oddalibyśmy wszystko, żeby ktoś był obok. Dzisiejszy dzień spędziłam samotnie. Osiągnięcia hmmm zrobiony żel na paznokciach, bo jutro do pracy i nowa ma przyjść więc trzeba się pokazać... I obiad ugotowany... Wczoraj ogarnęłam kuchnie i pobieżnie łazienkę, dziś pokój. Czy to duże osiągnięcie dla normalnej osoby? Nie, ale ja się czuję fatalnie więc jestem zadowolona że dałam radę.
Jutro kolejny dzień pracy. I jutro ma się okazać czy życie się okaże pozytywne. Czy marzenia się spełniają? Podjęliśmy decyzję, która napawa mnie lękiem z jednej strony, a z drugiej jest jednak małym marzeniem, choć ryzykownym. Ale kto nie ryzykuje ten nie ma. Być może jutro zacznie się układać nowe? Kto wie co przyniesie dzień?
niedziela, 16 września 2018
Może to pomoże...
Ostatnio pisałam równo rok temu. Zastanawiam się czy to jesienna chandra skłania mnie do przemyśleń i zaglądania tu w to miejsce, czy moja życie każdego roku potrzebuje podsumowań i jakiegoś rodzaju oczyszczania, postanowień zmian... Jak zwykle nie wiem.
Co mnie dziś zaprowadziło tutaj? Jak zwykle okropne samopoczucie. Powodu nadal nie znam, a może nie chce się przyznać sama przed sobą co jest powodem... Ostatnie miesiące wprowadziły w moje życie zmiany, większe i mniejsze, lepsze i gorsze, ale napewno skłaniające do przemyśleń.
Cóż może po kolei, jednak nadal staram się porządkować to wszystko, a to trudne zadanie. W ciągu tego roku kilka rzeczy zrozumiałam, kilka decyzji zostało podjętych, kilka słów wypowiedzianych za dużo. Decyzją, z którą podjęliśmy jeszcze w zeszłym roku i nadal nie znalazła rozwiązania jest zakup mieszkania. Tak, w wieku 24 lat chcemy znaleźć swoje miejsce na ziemi i kąt, w którym będziemy podejmować nasze decyzje, rozwiązywać nasze problemy i dzielić nasze radości. Cel jest ciężki do osiągnięcia, gdy ma się wizje ideału i okrojone fundusze. Kredyty nie są dobrym rozwiązaniem, a pożyczka rodzinna jest ograniczonym źródłem finansowania. Mam ciągłe wrażenie że jestem ogranicznikiem w osiągnięciu celu. Ciągle słyszę że piętro musi być niskie bo ja nie dam rady wejść, bezpieczna okolica bo ja się będę bać, spora kuchnia bo mi się marzy, i wiele innych. I tak cholernie bym chciała się wynieść z tej piwnicy, ale mam tak cholernie dość szukania mieszkania.
Druga znaczna zmiana była nieunikniona, mianowicie koniec studiów. Mam wrażenie że nie da się przygotować na zmiany etapów w życiu... Sama w sobie obrona i wcześniej pisanie pracy przysporzyło mi wielu nerwów i odbiło się na zdrowiu. Presja czasu, świadomość niewielkiej wiedzy i słabego przygotowania nie pomagają. Dodatkowym czynnikiem stresowym była presja (dziś myślę że trochę wyimaginowana) rodziny, jak to by wyglądało jakbym się nie obroniła w lipcu... A jednak się udało. Co poczułam po wszystkim? Strach, starość, brak planu.
Perspektywa powrotu do rodziców nie była zachęcająca, szukanie pracy bezowocne. Jednak, z pomocą krążących wokół dobrych dusz, udało się. Czy to wymarzone miejsce do pracy? Nie. Czy idę tam z uśmiechem? Nie. Czy chce pracować w zawodzie? Tak. Różni są ludzie i tworzą różną atmosferę pracy... Nic się na to nie poradzi. Jedni będą pracować dla pieniędzy, inni szukać spełnienia. A ja pracuję żeby się utrzymać, ale dodatkowe zmęczenie psychiczne jest mi więcej niż zbędne. Jestem wdzięczna dobrym duszom za nakierowanie mnie w kierunku tej firmy, jednak wiem że za jakiś czas będę szukać dalej.
Następne na liście problemów jest zdrowie. Reumatycznie jest znośnie, ale choroba z jaką żyje lubi być drzwiami dla różnych innych. I tym sposobem od prawie roku wymiguje się od badań u innych specjalistów. Jak długo jeszcze będę się wykręcać ze strachu przed diagnozą nie wiem. Ale jest to uciążliwe nie tylko dla mnie. Odbija się rykoszetem od moich bliskich.
A skoro już mowa o bliskich to był to ciężki rok strat... Tzw. porządków życiowych. Odsuwa się odemnie z każdym dniem więcej osób. Czy boli? oczywiście i mam świadomość że wina leży po środku a może nawet bliżej mnie. Ale nie radzę sobie ze sobą na tyle żeby szukać sił na trzymanie ludzi przy sobie. Zrozumienie jest sztuką mającą niewielu dobrych mistrzów. Ci co starają się rozumieć są cały czas obok.
Marudzę już długo to może przejdę do stabilności tego czasu? Stabilizatorem mojego życia jest wciąż P. i mam nadzieję że jest jedną z tych osób które starają się rozumieć, szczególnie że życie ze mną jest bardzo ciężkie. Sama się dziwię że jakoś to wytrzymuje, ale on ma wyjście,choć nie chcę żeby z niego korzystał... Moje uczucia wzmacniają się z każdym dniem, miesiącem, rokiem coraz bardziej. Idę na coraz więcej kompromisów. Staram się pracować nad tym co nas łączy i nad sobą samą, żeby go nie stracić. I jest bardzo bardzo ciężko, pochłania to większość mnie. Ale chcę się zatracać w tym wszystkim. Chce prać skarpetki, gotować obiadki, tulić wieczorami i martwić się. Po prostu kochać. I marudzę, i narzekam, i wymagam, ale kocham i w duchu odpuszczam sobie wiele żeby było lżej się dogadać.
Ogólnie rzeczy ujmując. Psychika siadła mi doszczętnie, a moim tlenem i napędem ON. Otuchą dobre dusze. Zabójstwem życie.
piątek, 15 września 2017
piątek
niedziela, 30 lipca 2017
niedziela
czwartek, 20 lipca 2017
Środa/Czwartek
Aktualnie odbywam opierdoling u rodziców, gdyż od 7 lipca mam wakacje, a dziś dowiedziałam się, iż trwają one aż do października jak nigdy praktycznie. Czy się cieszę? Średnio bo fakt faktem jest to dodatkowy miesiąc laby ale jednak jest to dodatkowy miesiąc u rodziców i dodatkowy miesiąc bez P. Przyznam, że chciało mi się jakichś fajnych wakacji z ludźmi, których uważam za przyjaciół, w jakichś fajnych miejscach, a wychodzi na to że będą kolejne wakacje z rodzicami i wojną domową. No cóż...
W moim życiu te wojny chyba są na porządku dziennym i na każdym polu. Ostatnio musiałam wiele spraw przemyśleć i poukładać w głowie. Kłótnie w związkach są czasem konstruktywne. Po ostatniej, ostrej, dotkliwej, zażartej potyczce z P. musiałam przejrzeć na oczy, prawie straciłam ostatnią rzecz, a raczej ostatniego człowieka dla którego w ogóle oddycham. Wiedziałam, że cholernie mi na nim zależy, że chce z nim żyć, ale jestem bardzo egoistyczna i naiwna i chce ciągle więcej i jednocześnie chce tego uczucia, które było na początku, tych namiętnych pocałunków, jego ciepła niezależnie od tego kto patrzy co myśli, chce spojrzeć w jego oczy i zapomnieć ze świat istnieje, tego pożądania które było między nami... Musze się pogodzić z tym, że to minęło i nie wróci i nic z tym nie zrobimy. Zauważyć i docenić wspólne posiłki, docinki przy zakupach, wspólne gotowanie, sprzątanie i filmy. Jakoś żyć razem.. Zauważać takie chwile jak ostatnia niedziela, czułam się szczęśliwa jak był. Widzę jak go boli, że się między nami nie układa, i widzę jak tęskni teraz gdy pracuje i nie ma "nas". Mnie też zajebiście boli, nic nie poradzę, cholernie go kocham i chciałabym dla niego jak najlepiej. Powtarzam sobie: "to tylko 3 miesiące a już pół miesiąca za nami."
Jakoś przetrwamy te 3 miesiące. Powinnam pisać pracę kolejną skoro P. już obronił swoją to w tym roku moja kolej będzie na obronę.. Nie chce mi się, szukam innych zajęć bo nie wiem jak zacząć. Chciałam napisać te najgorsze rozdziały i dlatego ciężko się zmobilizować... Może w Lbn szybciej bym z braku zajęć do tego usiadła, chociaż obawiam się że moje dobre dusze by mi umiliły czas...
Co do dobrych dusz to jest w moim życiu kolejna mniej... Doszłam do wniosku, że koniec z problemami osób którym "nagle zawalił się świat" a tak naprawdę życie do nich zawitało i zobaczyli jak zajebiście się czuje człowiek któremu nie dadzą rodzice milionów, który musi się sam zatroszczyć o siebie, walczyć aby mieć. Nie mam siły słuchać jak jest ciężko, gdy wymyśla się samemu problemy gdzie ich nie ma. I nie chce w życiu takich osób.
Nie chce też wojen z rodzicami, ale te się nigdy nie skończą. Ich nie wyrzucę z życia bo to jednak moja najbliższa rodzina. Nawet jak klne na nich to i tak moi rodzice i brat. Ńie przyznaje ale martwię się i nie wyobrażam życia bez nich jak każdy normalny człowiek... A podupadają na zdrowiu i nic z tym nie zrobimy... Ich wybór bo ich życie a człowiek w życiu nic nie musi...
Łatwiej w życiu sobie powtarzać że musisz coś zrobić bo tak się wydaje ale tak naprawdę wybieramy co robimy i jak się układają niektóre części składowe naszego życia. Ostatnio powtarzam sobie, że muszę schudnąć bo się w nic nie mieszczę. Muszę ćwiczyć. Muszę pójść do szpitala bo chce odstawić te gówniane sterydy. Muszę napisać pracę, znaleźć pracę. Muszę, bo chce...
No i może pozytywnym akcentem tego pesymistycznego vampirzego wywodu o "zwariowanym świecie wokół smutku" będzie ta nutka przy której zaczynałam pisać...
środa, 12 lipca 2017
Nie...
Nie być.
Nie istnieć.
Nie zawodzić.
Nie obiecywać.
Nie rozczarowywać.
Nie denerwować.
Nie chcieć.
Nie marzyć.
Nie czekać.
Nie tęsknić.
Nie cierpieć.
Nie kochać...
piątek, 23 czerwca 2017
Piątek
Ostatnio widzę że post był po juwenaliach, ale suma summarum na kolejny dzień zmieniłam ekipę i było zajebiście.
Co się jeszcze działo? Byliśmy z P w Poznaniu ale to przemilczę. Wojny domowe też sobie daruje... A aktualnie jest sesja i wraz z tym jakże magicznym okresem dla studentów minęła mi chęć życia, mam ochotę rzucić studia w pi.... Ale poczekam do niedzieli na wyniki wczorajszej masakry ucząc się do kolejnej.
Mam mały powrót do przeszłości i z powrotem słucham rapów jak nikt nie słyszy więc wrzucę jakiś kawałek dla umilenia postu
piątek, 12 maja 2017
Czwartek
"Najbardziej samotnym jest się wśród ludzi..."
wtorek, 9 maja 2017
Wtorek
Teraz wiedzę przez wspomnienia pył
Jak dni dobre brały się z parszywych dni
Jeszcze milczę ile w płucach sił
O tym co raniło mnie do krwi
poniedziałek, 1 maja 2017
poniedziałek
byliśmy wczoraj w kinie i na koncercie. na tym drugim przez cały czas zastanawiałam sie gdzie jest "mój facet" ten zakochany wariat, a moze tylko udający zakochanego... gdzie ta czułość, ciepło, chemia. czy to wszystko ma jeszcze sens?? czy on wogóle coś do mnie czuje? "powiadomie cie jak coś się zmieni"- stwierdził jak domagałam sie zapewnień o miłości i nie mówi że coś się zmieniło ale ja już nie czuje żeby mnie kochał, albo chciałabym wiecej, przecież zawsze chcemy wiecej niż mamy... jak zawsze jest mi źle i jestem na siebie zła że nie potrafie tego skończyć a on nie robi nic ani w tą ani w tamtą.
może sama sobie jestem winna że tak mam jak mam... w końcu nie potrafie, nie chce działać ze swoim życiem. za każdym razem jak już mówie że coś zrobię, ze się odetnę, ogarne, poukłądam wszystko to tchórze i nic nie robię, nie działam bo sie boje konsekwencji.życia się kurde boje. z jednej strony bym chciała z drugiej się boje i nie mam wsparcia od nikogo tylko każdy kopie dołki i życie też kopie. może jestem pesymistką ale kurde mówienie że się ułoży że jakoś bedzie nie pomaga.
to kiedyś wybuchnie i mnie rozerwie kompletnie, szkoda że nie dziś...
czwartek, 20 kwietnia 2017
środa, 29 marca 2017
Środa
Od weekendu jest trochę lepiej, jest słońce ale nie tylko na zewnątrz ale też w domu. Taki mały promyk nadziei, tylko boje się żeby nie wywołał niszczącego ognia. We mnie jest leń, ale może lepszy leń i cisza w mieszkaniu niż chęć życia i wojna o Jego podejście? Może....
piątek, 17 marca 2017
Piątek
Siedzę w saskim i jest mi mega przykro... Mega smutek mnie ogarnął i co mam poradzić? Nic.
Denerwuje mnie fakt że do wszystkiego w życiu potrzebne są pieniądze... Denerwuje mnie P. Naprawdę nie widzę sensu!
I tak laże sama, bez celu i smutam, bo życie jest chujowe...
poniedziałek, 13 marca 2017
Poniedziałek
sobota, 4 marca 2017
Sobota
Studia aktualnie zaczynają zajmować mi więcej czasu, zaczynają się projekty, które przyprawiają mnie o gęsią skórkę... jest masa okropnie bankowych przedmiotów które cholernie mi nie leżą... ale jak zaczęłam trzeba to jakoś zakończyć...
nadal przeraża mnie przyszłość i to ta dość bliska. ale cieszę się że jest ok dziś... jutro bedzie dopiero jutro...
na dobranoc dzisiejsze odkrycie, miłego słuchania :D
piątek, 24 lutego 2017
Piątek
Siedzę na wykładzie.... Śpię.... Nic mi się nie chce, ale pod skórą czuje już początki wiosny. Nie pisałam kilka dni bo nie wiedziałam co. Wchodziłam w apke i kasowałam post.
Jutro przyjedzie Kaśka ale zastanawiam się czy nie pojechać do domu po cieńsze rzeczy....
W mieszkaniu wszystko tak spokojnie się toczy. Nie kłócimy się sekundowo i w ogóle jest tak dobrze i miło i ja nie chcę żeby się to zmieniło. Chyba w końcu zrozumiałam co muszę zaakceptować aby było względnie ok.... I nie chce jechać na wieś bo to kolejne rozstanie....
Boli mnie głowa i nie chce mi się nic....
sobota, 18 lutego 2017
Sobota
Po 3 wyjetych z życia dniach najwyższy czas odpocząć. Dziś jedziemy do rodziców chociaż powinnam powiedzieć że do piesków i kotka i wkoncu do ziomka. Przyznam że nie chce mi się tam jechać... Ale nie ma wyjścia...
Te 3 dni były dość fajne, jedynym minusem jest moja sztywność... Lecz i tak udało mi się ją odrobine przelamac, także jest sukces!
Od czwartku znów zacznie się uczelnia... Ale na razie mam wiele rzeczy do zrobienia w tym tygodniu 😎
środa, 15 lutego 2017
Środa
Co najlepiej zrobić w sesję? Najlepiej upierdzielic ostatni egzamin a co! No dobra nie wiadomo do końca czy nie zdam ale wiadomo że prawdopodobne jest to wielce...
Aktualnie czekam na moją Lisice i muszę się ogarnąć na wieczór bo czeka nas wycieczka...
I tak stoję na uczelni i słucham studentów jeden zaznaczał co mu serce kazało inni nie pisał na pałę tylko jak mu dusza mówiła... I ta nadzieja na zdanie...
Dobra koniec marudzenia bo i sesji miejmy nadzieję że koniec ...
niedziela, 12 lutego 2017
Niedziela
- Piotrek jest już 10 po 10!
- Już nie śpię, i nawet jedną nogą z pod kołdry wyszedłem....
Nosz kurwa.
Lubię niedzielę w domu, ale nie lubię niedziel w sesji. Prześladuje człowieka takie głupie uczucie że powinien wstać wcześniej i się uczyć... trudno, nie zdam, nie poprawie, jakoś to będzie. Czekam jeszcze na wyniki z m2, ale nadzieję na 3 są bardzo małe...
No koniec użalania się nad losem, sesją i niedzielą (a można ją było tak miło spędzić...) Czas iść się uczyć...
piątek, 10 lutego 2017
Piątek
W sumie nie wiem co napisać zacznę od tego że Vixen puścił fajną płytę i polecam.
Ogólnie mam wy...... na wszystko ale siedzę w menadżerskiej i oczywiście zastanawiam sie po ch.. mi to ale spoko pouczę się gotowców może się uda. czekam jeszcze na cudowną ocenę Mudy...
P. coś długo nie wraca ale może i dobrze bo jak codziennie nie ma kolacji
Dobra koniec użalania się na zwariowany świat czas ze smutkiem brać się za notatki...
czwartek, 9 lutego 2017
Czwartek
Mój dzisiejszy dzień wygląda tak jak to zdjęcie. Jutro egzamin z makro2 a ja o kawie i 3 pączkach od K. na lekkim kacyku próbuje przebrnąć przez gotowce (oby się powtórzyły).... oczywiście towarzyszą mi niechcemisie, brak motywacji i chęci zdobywania wiedzy....
I zaje.... chce mi się spać, chociaż to mnie nie dziwi jak się siedzi po nocach...
wtorek, 7 lutego 2017
Wtorek
No to po pozytywnym nastawieniu nie ma śladu, wystarczył jeden poniedziałek...
Miałam wczoraj egzamin i z moim zajebistym szczęściem musiałam trafić na tą najgorszą grupę i najtrudniejsze pytania. Kogo by coś takiego nie nastawiło negatywnie do świata? Plus informacja że poprawa wyznaczona jest na ten sam dzień co 2 inne trudne poprawy... No dobra może i nie mam wyników ale z pechem jaki mi towarzyszy to pewnie czegoś nie zdam, nie oszukujmy się.
Dziś walka z makroekonomią! Czas zacząć po wygranej bitwie z pełnym zlewem zrobię herbatkę i siadam do nauki...
Jutro ma Katy wbić pić, nie jestem zachwycona ale cóż może jakoś przełożenie... może jakoś to będzie... vamp czasem spadał na 4 łapki może i teraz spadnie...
Nie ma co gdybac czas się uczyć!
niedziela, 5 lutego 2017
Niedziela
Niedziela dzień lenia. Dopiero wstaliśmy z wyrka i już zdążyliśmy się pokłucić o pierdołe... Ale to już chyba standard i przyznaje że coraz bardziej mi to przeszkadza. No ale jak wytrzymałam 4 lata prawie to może jeszcze trochę wytrzymam chociaż coraz bardziej widzę że chcemy czegoś innego w życiu.
Postanowiłam pisać więcej na blogu, wiem że to nie pierwszy raz, ale staram się usystematyzować życie i zaczynać od małych rzeczy. Teraz będzie mi łatwiej bo mogę pisać na telefonie i w sumie w każdym miejscu w jakim będę miała na to chwilę czasu.
No ale dość obietnic, zrobię kiedyś posta o moich zamiarach zmian. A teraz czas na naukę bo sesja w pełni.
Do przeczytania.
PS. Na znaki interpunkcyjne nie liczyć.
niedziela, 29 stycznia 2017
Play lista na dziś
"a jednak układ jakiś
nie dobrych gwiazd
chyba wszystko na raz sprawia, że
jest mi źle"
" Proszę Cię bądź cicho i chodź
Uciekniemy gdzieś daleko
Proszę Cię bądź cicho i chodź
Nie pytaj po co ani dokąd
Proszę Cię bądź cicho i..."
" Przyjdź po cichu
Tylko szeptem do mnie mów"
"Ile razy towarzyszyło to uczucie pustki
Smutki wtedy topione były w morzu wódki
Skutki wyboru
Nie ma nikogo wśród nich żeby pomóc"
czwartek, 12 stycznia 2017
czwartek, 17 listopada 2016
Psycho.....
A: Niedźwiedziu ale co ma laptop do dzbanka?
P: Tu i tu jest dużo wody, można zrobić herbatę....
A: Wyjęłam dużo jedzenia z zamrażalnika a i tak nie mamy miejsca...
P: Bo jak lód ociera się o lód to powstają małe lodziki i zajmują nam miejsce!
piątek, 16 września 2016
wtorek, 21 czerwca 2016
Psycho...
Jesteśmy razem, ale obok siebie. Jesteśmy jak jest ok, a jak zaczyna się psuć zamykamy się w skorupach własnych myśli, warczymy na drugą osobę. Nie mamy pewności uczucia, niby wiemy czego chcemy, lecz brakuje nam pewności, otwartości na drugą osobę. Nie potrafimy poprosić o pomoc, wybaczenie, przekazać swoich potrzeb także nie umiemy. Chciałabym się zmienić, pokazać mu, że jestem, kocham, że może mi zaufać, że chce być obok, być z nim. Że nie mam wątpliwości.
czwartek, 9 czerwca 2016
Psycho....
Uczyłam się sporo a będzie co ma być.
Ps. Jak moje narzekania komuś nie pasują to nie musi czytać....
środa, 8 czerwca 2016
wtorek, 7 czerwca 2016
Psycho...
Moja sesja jest ostatnią na licencjacie o ile uda mi się zdać wszystkie egzaminy... nie wygląda to ciekawie, większość z nich mam jednego dnia... no ale. Jak zawsze jest mi dziwnie/smutno/chujowo więc postanowiłam napisać coś na blogu. Pamiętam, że go mam, ale życie jest tak nudne, że nie mam co na nim pisać... no nic ZRF czeka, najwyższy czas się za to wziąć...
sobota, 21 maja 2016
Psycho...
uważam tą uroczystość za niepotrzebną okazje do pozbycia się pieniędzy i marnowanie czasu...
czwartek, 12 maja 2016
wtorek, 5 kwietnia 2016
Żyję!
Spadam pisać prace zanim popłaczę się całkiem ;/
niedziela, 14 lutego 2016
Psycho....
i za plecami setki bzdur.
Żyjemy na czas, więc noga na gaz,
drogą spadających gwiazd
Jesteśmy tu raz nie więcej,
więc zróbmy to jak najprędzej.
I głowami w dół wysoko do chmur
i za plecami setki bzdur.
I nie pytaj mnie kochanie
bo nie wiem co będzie dalej
Czekamy na większą falę
czekamy na lepszy wiatr
czwartek, 4 lutego 2016
Psychoterapia
Ten dzień jest poprostu najgorszy z całego tego mojego toku studiów. W tak ciemnej dupie poprostu nie byłam. Szkoda słów. Jutro Misterek, już mi to wszystko zwisa😟📕📒📚📝
środa, 3 lutego 2016
Psychoterapia
Wkurwia mnie myśl o dzisiejszych egzaminach, o ich formie, o wykładowcy. Dzięki niemu będę powtarzała 2 lata studiów... Masakra.
czwartek, 28 stycznia 2016
Psychoterapia
Z serii jak dobić studentów.
Czy większość starszych wykładowców jest mega wredna czy mi się tylko wydaje? Mam Pana Profesora Doktora Habilitowanego który robi wszystko żebym mój jakże liczny kierunek zamienił się w grupkę osób które nie ukończyły przez niego studiów. Wymyślił sobie ze jego egzamin jest zbyt łatwy wiec poprawił pytania aby mniej osób go zdało.... Poprostu żyć nie umierać. A warunek tez mam u niego.
czwartek, 21 stycznia 2016
Psychoterapia
Boli mnie głowa 😔 ogólnie nic mi się nie chce i na nic totalnie nie mam ochoty. Oblalam egzamin z rach. ban., jutro mam kolosa z ifp na którego się w sumie nie uczyłam. Ale mam zaliczone seminarium i dobrze napisany rozdział pracy, co mnie bardzo podbudowuje. No i 4 czwórki w indeksie to jedyne co mnie pociesza szkoda ze ich zdobycie nie wymagało odemnie prawie żadnej wiedzy ani wysiłku. Teraz jestem tak wielkim leniem ze nawet makijaż nie sprawia mi radości, dno totalne nie ja. Ech :-(. Przynajmniej chomiczki moje mają siły biegać całe noce.
Dość narzekań wracam do nauki!
Głodna chyba jestem
...
sobota, 2 stycznia 2016
Psychoterapia
środa, 30 grudnia 2015
Psychoterapia
Chyba czas na podsumowanie roku, jutro nie znajdę chwili na wpis. Planuje spędzić zajebiście tego sylwestra, a jego zajebistość bierze się z prostoty i tej najważniejszej osoby obok.
Pomyślmy jaki ten rok dla mnie był?
Styczeń: choroba, szpital, wojny z U i K
Luty: inny szpital, diagnoza, nowa bratnia dusza, wyprowadzka ze Skłodowskiej, podjęcie decyzji o zamieszkaniu z P., problemy na uczelni.
Marzec: przełożona sesja, warunek, szpital, zamieszkanie w naszym mieszkaniu, imprezy z K i M
Kwiecień: studia, próby bycia dobrą kobietą
Maj: strata M wciąż bolesna, grile, studia, przydział promotorki
Czerwiec: sielanka w mieszkaniu, wybranie tematu pracy licencjackiej
Lipiec: sesja, nauka z K, niezapomniany widok uczącego się P., szpital
Sierpień:praktyki i pisanie pracy, malowanie domu, wakacje u rodziców, tęsknota, fajne wesele, chmielaki z dziećmi
Wrzesień: poprawki P. i jedna moja, zbieranie się na studia, próby kończenia rozdziału, problemy K i K
Październik: powrót do siebie, powrót na studia w innym toku innych grupach, szpital, status niepełnosprawnej
Listopada: wojny z P., załamanie nerwowe, napady złości i agresji
Grudzień: jw, święta, tęsknota, problemy z lekarzami, zły stan psychiczny i fizyczny.
Chyba to co mi utkwiło w pamięci zawarłam w tym podsumowaniu.
Czego bym chciała od nowego roku? Chce być szczęśliwą, spędzać jak najwięcej czasu z P., i żeby rodzice zaakceptowali to a on zdecydowanie powiedział czego oczekuje. Chce przestać odczuwać ból, wiem mam się z nim zaprzyjaźnić, ale przynajmniej móc żyć bez leków. Skończyć studia i obronić prace, zacząć magisterskie. Spędzać jeden dzień każdych świąt z P u niego. Nie kłócić się z nikim bliskim przynajmniej. Nie spieszyć niczego i więcej się uśmiechać. Czy chce tak wiele?
poniedziałek, 28 grudnia 2015
Psychoterapia
a to a propo naszych wizyt u siebie w święta, akceptacja rodziców jest naszym celem, choć nie osiągniętym w pełni...