Przyjechałam wczoraj do rodziców i czuje się dziwnie... przyzwyczaiłam się, że nie wyrabiam się z zajęciami, z nauką, z "pomocą" a dzisiejszy dzień w sumie przesiedziałam, przełaziłam, poopierdalałam się. Zaczynam czuć się tu obco. Mama nawet wczoraj pytała czy nie odzwyczaiłam się od mieszkania tu, oczywiście zaprzeczyłam, ale tak naprawdę to zapomniałam jak tu jest. o krzyku, bałaganie, niedzielnych obiadach bez pośpiechu, bo zaraz jadę, psach kręcących się pod nogami, kocie mruczącym na kanapie pod domem. chociaż jak tak wpadam widzę jak to wszystko się zmienia, rodzice są starsi, inni, zmęczeni, moje miejsce gdzieś ginie w tym wszystkim, w tym całym chaosie. Czuje się tu obca, nie wiem co gdzie jest, gdzie być powinno, na moje rzeczy nie ma nagle miejsca tak jakby dla mnie było go coraz mniej w tym domu. Brakuje mi też prywatności, jednak pokój z młodym to męka, nie jestem przyzwyczajona, że jestem w pokoju sama bo przecież w Lbn nie mieszkam sama i nie mieszkałam, ale inaczej mieszkać z P. czy z U., a wrócić tu i nie wiedzieć nagle jak się zachować, bo szczeniak nagle dorasta. Ogólnie czuję się tu gościem, a w Lublinie czuję się na miejscu. Z każdym dniem jestem bardziej przekonana gdzie moje miejsce i do kogo należy moje serce. Przy nim czuje się dobrze nawet, gdy jest źle, gdy płacze, gdy zatrzymuje mnie siłą jak chce wyjść się przejść martwiąc się że nie wrócę wkońcu tyle razy mówiłam że nie chce "tu" być, ale nie zostawię go. po pierwsze bo okropnie kocham, po drugie bo wiem że nie wytrzymałby (albo chce w to wierzyć) i po 3 bo obiecałam że nie zrobię żadnej głupoty bedąc z nim. Zdałam sobie sprawę, że nie chce zmieniać tego co jest między nami. Chce zacząć żyć na poważnie, znaleźć prace, zamieszkać oficjalnie razem a nie tylko "nie mówcie nikomu", planować jakoś to ułożyć na zawsze. Zabawne jak poglądy się zmieniają. Chciałabym wejść mu do głowy i zobaczyć to jego wzrokiem, co on myśli, czego chce, ale to nie możliwe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz