czwartek, 17 listopada 2016

Psycho.....

Z cyklu mój facet to idiota:

A: Niedźwiedziu ale co ma laptop do dzbanka?
P: Tu i tu jest dużo wody, można zrobić herbatę....


A: Wyjęłam dużo jedzenia z zamrażalnika a i tak nie mamy miejsca...
P: Bo jak lód ociera się o lód to powstają małe lodziki i zajmują nam miejsce!

wtorek, 21 czerwca 2016

Psycho...

Emocje związane z sesją powoli puszczają. Ale dla jednych sesja się kończy dla innych zaczyna. Ja czekam na wyniki Januszowego egzaminu, a P. stara się utrzymać na studiach co jest bardzo ciężkie do wykonania. Jestem złą osobą, egoistką, myślę tylko o sobie i własnych problemach... nie zauważyłam, że stara się zdać, że jest na skraju, że wszystko układa się źle, bo widziałam tylko swoją sesje, obronę, szpital, brata.... a to co powinno być najważniejsze poszło w odstawkę. Żałuje! Mimo końca sesji nadal mam dużo przed sobą, Janusz mnie nie puści żebym jak mu zaufała... szpital przed obroną nie napawa mnie optymizmem, a sama obrona mnie przeraża. Ale muszę być wsparciem dla P. to jest ważne, bo on się stara, zaszedł daleko, i chciałabym, żeby skończył.
Jesteśmy razem, ale obok siebie. Jesteśmy jak jest ok, a jak zaczyna się psuć zamykamy się w skorupach własnych myśli, warczymy na drugą osobę. Nie mamy pewności uczucia, niby wiemy czego chcemy, lecz brakuje nam pewności, otwartości na drugą osobę. Nie potrafimy poprosić o pomoc, wybaczenie, przekazać swoich potrzeb także nie umiemy. Chciałabym się zmienić, pokazać mu, że jestem, kocham, że może mi zaufać, że chce być obok, być z nim. Że nie mam wątpliwości.

czwartek, 9 czerwca 2016

Psycho....

Siedzę na uczelni, miałam kolokwium z zaawansowanej, oczywiście nie jestem z niego zadowolona, chce mi się płakać. Siedzę na wykładzie, ale tylko ciałem, duchem nawet nie chce mi się na niego patrzeć, mam dość tego przedmiotu bo mam dość wykładowcy. Jest jak Andrzej, albo Zielo, wiem że ciśnie bo chce mnie nauczyć, ale ja nie rozumiem co mówi. I te jego przytyki.
Uczyłam się sporo a będzie co ma być.
Ps. Jak moje narzekania komuś nie pasują to nie musi czytać....

wtorek, 7 czerwca 2016

Psycho...

Zaczęło się... znaczy mamy czerwiec, więc mamy sesje, a co za tym idzie, brak chęci do życia, robienia czegokolwiek, a już najbardziej brak chęci do nauki...
Moja sesja jest ostatnią na licencjacie o ile uda mi się zdać wszystkie egzaminy... nie wygląda to ciekawie, większość z nich mam jednego dnia... no ale. Jak zawsze jest mi dziwnie/smutno/chujowo więc postanowiłam napisać coś na blogu. Pamiętam, że go mam, ale życie jest tak nudne, że nie mam co na nim pisać...   no nic ZRF czeka, najwyższy czas się za to wziąć...

sobota, 21 maja 2016

Psycho...

Jutro idę na rodzinny spęd zwany "Pierwszą Komunią Świętą" i postanowiłam podzielić się przemyśleniami na owy temat. czy tylko ja widze to jako rodzinną radość, bo dziecko zjadło opłatek?
uważam tą uroczystość za niepotrzebną okazje do pozbycia się pieniędzy i marnowanie czasu...

wtorek, 5 kwietnia 2016

Żyję!

Zaniedbuje bloga, bo nie wiem co mam tu pisać. "Piszę licencjat", taa ten cudzysłów jest tu bardzo potrzebnym elementem, gdyż stoję w drugim rozdziale i prawie nie posuwam się do przodu... A obrony zaczynają się za 2-3 miesiące. No, ale cóż. Z P. też mi się nie układa. Jest mi przykro, on olewa wszelkie święta, nawet naszą rocznice, a mnie to boli bo chciałabym odrobinę romantyczności w tej posranej rutynie :(. Płakać mi się chce. z jednej strony go kocham, a z drugiej nie czuje jego miłości, widzę jedynie codzienność. Wg. mnie zmywanie i pomoc przy sprzątaniu to nie jest oznaka starania się o mnie tylko najnormalniejsza w świecie codzienność i należy mi się ta pomoc, chyba... Kupowanie mi słodyczy nie jest dla mnie jakieś wyjątkowe, bo on mnie tuczy lepiej się tego nazwać nie da. Ja chce poświęcenia mi czasu, pójścia na spacer albo do kina albo nie wiem gdzie, po prostu odrobiny starania i odrobiny pomysłu, czy oczekuje tak wiele? ;(
Spadam pisać prace zanim popłaczę się całkiem ;/

niedziela, 14 lutego 2016

Psycho....

Strasznie dawno tu zaglądałam. W sumie, nie wiem co pisać... Jestem w totalnym dole. Płacze, bo jak inaczej, przecież wiecznie płacze... Wszystko mi się sypie i planuje zamknąć ten blog, otworzyć inny gdzieś indziej. Ale co znaczy to wszystko? Największe problemy mam na studiach. Po szpitalu sesje zaliczyłam fartem oprócz tego jednego malutkiego 30 minutowego egzaminiku z bankowości, który ciągnie się za mną po dziś dzień. Miałam oczywiście w tym roku już jedno podejście... zostało mi już tylko jedno możliwe, jeśli mi się nie uda to spadam na 2 rok studiów... a biorąc pod uwagę fakt, iż ten semestr nie należał do najlepszych dla mnie, to mam przesrane. Oprócz tego egzaminu mam 3 inne! Co za radość, po prostu. No, ale nie zamierzam się poddawać, mimo że próby nauki są dla mnie katorgą jakąś. Dobrą wiadomością jest jedynie to, że przyzwyczaiłam się do mojego cholernego bólu. Uznaje to za mały sukces w leczeniu, którego końca nie widać, a jak odstawiam na dzień dwa leki jest masakra. Przez tą sesje zaczęłam pić kawę i moje małe uzależnienie daje o sobie znać. Zauważam, też uzależnienie od telefonu, Facebooka i Piotrka, zastanawiam się które z nich ma najgroźniejszy wpływ na mnie. Dziś odczuwam te uzależnienia bardzo silnie, są walentynki, a mój przygłup nie napisał nawet głupiego sms'a czy wiadomości, nic! Przykro mi cholernie z tego powodu ;(, no ale Kocham Go, mimo wszystko. Nawet ostatnio mam coraz mniej wątpliwości co do nas, jest dobrze. Moja psychika jest jak szklany pył. Udaje, że wszystko jest zajebiście, że spływa po mnie wszystko, a wracając do domu rozpadam się, zdejmuje maskę. Kolejnym plusem tego wszystkiego jest grono moich przyjaciół, próbują mi pomóc, martwią się i bardzo im dziękuje, że są(!) :* bez nich nie poradziłabym sobie i pewnie poddałabym się. Czas pokaże co będzie, strasznie mi szkoda tego czasu, który poświęciłam, tego co już udało mi się zdobyć, osiągnąć, nie chciałabym spaść. 


I głowami w dół lecimy do chmur,
i za plecami setki bzdur.
Żyjemy na czas, więc noga na gaz, 
drogą spadających gwiazd 

Jesteśmy tu raz nie więcej, 
więc zróbmy to jak najprędzej.

I głowami w dół wysoko do chmur
i za plecami setki bzdur.
I nie pytaj mnie kochanie 
bo nie wiem co będzie dalej 
Czekamy na większą falę
czekamy na lepszy wiatr

Video Alay

czwartek, 4 lutego 2016

Psychoterapia

Ten dzień jest poprostu najgorszy z całego tego mojego toku studiów. W tak ciemnej dupie poprostu nie byłam. Szkoda słów. Jutro Misterek, już mi to wszystko zwisa😟📕📒📚📝

środa, 3 lutego 2016

Psychoterapia

Wkurwia mnie myśl o dzisiejszych egzaminach, o ich formie, o wykładowcy. Dzięki niemu będę powtarzała 2 lata studiów... Masakra.

czwartek, 28 stycznia 2016

Psychoterapia

Z serii jak dobić studentów.
Czy większość starszych wykładowców jest mega wredna czy mi się tylko wydaje? Mam Pana Profesora Doktora Habilitowanego który robi wszystko żebym mój jakże liczny kierunek zamienił się w grupkę osób które nie ukończyły przez niego studiów. Wymyślił sobie ze jego egzamin jest zbyt łatwy wiec poprawił pytania aby mniej osób go zdało.... Poprostu żyć nie umierać. A warunek tez mam u niego.

czwartek, 21 stycznia 2016

Psychoterapia

Boli mnie głowa 😔 ogólnie nic mi się nie chce i na nic totalnie nie mam ochoty. Oblalam egzamin z rach. ban.,  jutro mam kolosa z ifp na którego się w sumie nie uczyłam. Ale mam zaliczone seminarium i dobrze napisany rozdział pracy, co mnie bardzo podbudowuje. No i 4 czwórki w indeksie to jedyne co mnie pociesza szkoda ze ich zdobycie nie wymagało odemnie prawie żadnej wiedzy ani wysiłku. Teraz jestem tak wielkim leniem ze nawet makijaż nie sprawia mi radości, dno totalne nie ja. Ech :-(. Przynajmniej chomiczki moje mają siły biegać całe noce.
Dość narzekań wracam do nauki!
Głodna chyba jestem
...

sobota, 2 stycznia 2016

Psychoterapia


Jakoś nie pisałam jeszcze w tym roku, mogło to być spowodowane brakiem chęci lub czasu, ale zniechęca mnie też sprzęt. Od świąt mam problemy z lapkiem i nie jestem fanką pisania postów na telefonie, ale cóż czasem trzeba. Hmm... Co u mnie? Sama nie wiem, nic ciekawego się nie dzieje niby. Zaczynam sesje, a tak w sumie zaczęłam wczoraj, nie był to najlepszy z moich egzaminów, a nawet podobno napisałam najgorzej z roku. Trudno jakoś to poprawię. Poza egzaminami w sumie wszystko gra, dopadło mnie jakieś przeziębienie chyba, choć przy moim leczeniu ciężko stwierdzić co to. Psychicznie czuje się dużo lepiej jak nałoże tapetę na ryj, coś w rodzaju maski przez którą świat staje się inny, a ja jestem kimś innym.