wtorek, 8 grudnia 2015

Psychoterapia

Co prawda dziś wtorek, ale dopiero mam, a nawet i teraz nie powinnam pisać, chwilkę na napisanie postu. Ostatnio dzieję się dużo, a czasu i spokoju jest mało, co mnie zabija. Co się dzieje?
  • Mamuśka ma pretensje, że nie przyjeżdżam, że nic nie robię, że narzekam jak mi ciężko jak ja tylko na tyłku siedzę. Te jej wywody przyprawiają mnie o piekące oczy, brak wiary w siebie, a wyrzut słyszany przez słuchawkę załamuje, miażdży, zabija powoli.
  • Mam tydzień na napisanie licencjatu, a czasu nie bardzo w ciągu tygodnia, bo zajęcia rozsypane w ciągu dnia jak tylko to możliwe. 
  • Projekty stoją można powiedzieć w miejscu, na jeden nie wiemy co mamy robić, a na drugi nie mam z kim działać i nie mamy danych....
  • Przedmioty w tym semestrze są ciężkie i jest ich dużo, przeraża mnie sesja. Podsumowując semestr nie umiem z niego nic.
  • Czuje się coraz gorzej. Nie wiem czy powodują to nerwy, których nie brakuje ostatnimi czasy, czy po prostu choroba znów się uaktywnia, czy dzieje się coś jeszcze innego. Mam duszności, brakuje mi sił, bolą stawy, nie panuje nad sobą, momentami nie wiem co robię...
  • Z P. KOCHAM GO. To jest jedna z tych rzeczy których jestem pewna, naprawdę pewna. Oczywiście musi być jakieś "ale" i jest. Ciężko ze mną wytrzymać, sama mam siebie dosyć, denerwuje się, i nie wiem dlaczego a ta niewiedza denerwuje mnie bardziej i bardziej i tak w kółko. Nie rozumiem jak on może, chce, po prostu jak on to wytrzymuje. Przecież nie musi, może odejść i się nie męczyć, może zostawić mnie samą z tym bagnem i żyć normalnie, spokojnie, ułożyć sobie życie. A on wciąż jest. Wciąż mnie trzyma, wciąż mówi, że kocha i wiem, że naprawdę, i wciąż obrywa, i wciąż go krzywdzę. Zabija mnie to. Zabija mnie świadomość, że robię mu krzywdę, po fakcie. Mam ochotę wyjść, zabić się, zadać sobie cios za każdy cios który zadałam jemu, cierpieć 100razy mocniej, bo on nie powinien cierpieć. Boje się, że to nie minie, że nie zmienię się z powrotem, że to nie kwestia leków, że to ja, że zwariowałam. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz