Chyba czas na podsumowanie roku, jutro nie znajdę chwili na wpis. Planuje spędzić zajebiście tego sylwestra, a jego zajebistość bierze się z prostoty i tej najważniejszej osoby obok.
Pomyślmy jaki ten rok dla mnie był?
Styczeń: choroba, szpital, wojny z U i K
Luty: inny szpital, diagnoza, nowa bratnia dusza, wyprowadzka ze Skłodowskiej, podjęcie decyzji o zamieszkaniu z P., problemy na uczelni.
Marzec: przełożona sesja, warunek, szpital, zamieszkanie w naszym mieszkaniu, imprezy z K i M
Kwiecień: studia, próby bycia dobrą kobietą
Maj: strata M wciąż bolesna, grile, studia, przydział promotorki
Czerwiec: sielanka w mieszkaniu, wybranie tematu pracy licencjackiej
Lipiec: sesja, nauka z K, niezapomniany widok uczącego się P., szpital
Sierpień:praktyki i pisanie pracy, malowanie domu, wakacje u rodziców, tęsknota, fajne wesele, chmielaki z dziećmi
Wrzesień: poprawki P. i jedna moja, zbieranie się na studia, próby kończenia rozdziału, problemy K i K
Październik: powrót do siebie, powrót na studia w innym toku innych grupach, szpital, status niepełnosprawnej
Listopada: wojny z P., załamanie nerwowe, napady złości i agresji
Grudzień: jw, święta, tęsknota, problemy z lekarzami, zły stan psychiczny i fizyczny.
Chyba to co mi utkwiło w pamięci zawarłam w tym podsumowaniu.
Czego bym chciała od nowego roku? Chce być szczęśliwą, spędzać jak najwięcej czasu z P., i żeby rodzice zaakceptowali to a on zdecydowanie powiedział czego oczekuje. Chce przestać odczuwać ból, wiem mam się z nim zaprzyjaźnić, ale przynajmniej móc żyć bez leków. Skończyć studia i obronić prace, zacząć magisterskie. Spędzać jeden dzień każdych świąt z P u niego. Nie kłócić się z nikim bliskim przynajmniej. Nie spieszyć niczego i więcej się uśmiechać. Czy chce tak wiele?
środa, 30 grudnia 2015
Psychoterapia
poniedziałek, 28 grudnia 2015
Psychoterapia
z powodu awarii komputera nie pisze za często, ale i nie działo sie wiele. znaczy działo się w moim małym świecie dużo rzeczy które są dla mnie "cudami świąt" przykładem jest na pruty P. po wizycie świątecznej u teściów miał 4 promile we krwi, albo moja wizyta u niego co również do niedawna było dla mnie czymś w rodzaju marzenia. a tak poza tym to święta minęły spokojnie w miarę.
a to a propo naszych wizyt u siebie w święta, akceptacja rodziców jest naszym celem, choć nie osiągniętym w pełni...
a to a propo naszych wizyt u siebie w święta, akceptacja rodziców jest naszym celem, choć nie osiągniętym w pełni...
Psychoterapia
Samotność mnie pustoszy, towarzystwo mnie
męczy.
Myślę, że większość ludzi po prostu potrzebuje
złudzeń tak samo jak powietrza do oddychania. Życiowy realizm jest ciężarem nie
do udźwignięcia.
Widzi pan jestem z tego pokolenia nastolatków,
którzy nauczyli się, że alkoholem i papierosami można zabić w sobie uczucia
jeśli znowu zwątpię, to błagam nie daj odejść
Gentleman będzie otwierał Ci drzwi, odsuwał
krzesło i nosił ciężkie rzeczy. Nie dlatego, ponieważ jesteś bezradna, czy
słaba. Ale ponieważ chce Ci pokazać, że jesteś warta i
godna szacunku.
Nigdy nie wiadomo, czy tak, jak człowiek by
chciał, nie byłoby akurat gorzej.
Nie ma związków idealnych. Kłótnie są zawsze,
więc pozostaje tylko wybór, z kim chcesz się kłócić.
Być może nie mam prawa, aby napisać, że czuję się
obcy i nieszczęśliwy, gdyż w końcu sam decydowałem o swoim losie.
źródło: http://malutkizaczarowanyswiat.bloog.pl
niedziela, 20 grudnia 2015
Psychoterapia
Jestem na wsi jest w sumie prawie ranek, zaraz pójde spać, zatrzymała mnie uczelnia i zasrane projekty. ledwo żyje, nie mam na nic czasu, wszystko i wszyscy mnie wkurwiają. dziękuję Bogu że Piotruś jeszcze ze mną wytrzymuje i tak strasznie mnie kocha, a ja jego. boje się świąt, chce świąt z nim! ale wiem ze im bardziej chce tym mniej mam. nie bede się już rozwodzić nad tym jak mi źle na uczelni i jak wspaniałym facetem jest "MOJ FACET" nie bede też narzekać na ból może w święta napisze więcej a napewno przed nowym rokiem zrobie sobie podsumowanie. na dziś? dobranoc!
wtorek, 15 grudnia 2015
wtorek, 8 grudnia 2015
Psychoterapia
Co prawda dziś wtorek, ale dopiero mam, a nawet i teraz nie powinnam pisać, chwilkę na napisanie postu. Ostatnio dzieję się dużo, a czasu i spokoju jest mało, co mnie zabija. Co się dzieje?
- Mamuśka ma pretensje, że nie przyjeżdżam, że nic nie robię, że narzekam jak mi ciężko jak ja tylko na tyłku siedzę. Te jej wywody przyprawiają mnie o piekące oczy, brak wiary w siebie, a wyrzut słyszany przez słuchawkę załamuje, miażdży, zabija powoli.
- Mam tydzień na napisanie licencjatu, a czasu nie bardzo w ciągu tygodnia, bo zajęcia rozsypane w ciągu dnia jak tylko to możliwe.
- Projekty stoją można powiedzieć w miejscu, na jeden nie wiemy co mamy robić, a na drugi nie mam z kim działać i nie mamy danych....
- Przedmioty w tym semestrze są ciężkie i jest ich dużo, przeraża mnie sesja. Podsumowując semestr nie umiem z niego nic.
- Czuje się coraz gorzej. Nie wiem czy powodują to nerwy, których nie brakuje ostatnimi czasy, czy po prostu choroba znów się uaktywnia, czy dzieje się coś jeszcze innego. Mam duszności, brakuje mi sił, bolą stawy, nie panuje nad sobą, momentami nie wiem co robię...
- Z P. KOCHAM GO. To jest jedna z tych rzeczy których jestem pewna, naprawdę pewna. Oczywiście musi być jakieś "ale" i jest. Ciężko ze mną wytrzymać, sama mam siebie dosyć, denerwuje się, i nie wiem dlaczego a ta niewiedza denerwuje mnie bardziej i bardziej i tak w kółko. Nie rozumiem jak on może, chce, po prostu jak on to wytrzymuje. Przecież nie musi, może odejść i się nie męczyć, może zostawić mnie samą z tym bagnem i żyć normalnie, spokojnie, ułożyć sobie życie. A on wciąż jest. Wciąż mnie trzyma, wciąż mówi, że kocha i wiem, że naprawdę, i wciąż obrywa, i wciąż go krzywdzę. Zabija mnie to. Zabija mnie świadomość, że robię mu krzywdę, po fakcie. Mam ochotę wyjść, zabić się, zadać sobie cios za każdy cios który zadałam jemu, cierpieć 100razy mocniej, bo on nie powinien cierpieć. Boje się, że to nie minie, że nie zmienię się z powrotem, że to nie kwestia leków, że to ja, że zwariowałam.
Subskrybuj:
Posty (Atom)