sobota, 24 października 2015

psychoterapia

Sama nie wiem od czego zacząć, długo mnie nie było na blogu, świat jak zwykle ogarnia smutek i oczywiście wariuje a ja jestem smutna i zwariowana razem z nim.
Co się działo pod moją nieobecność? Ogólnie rzecz ujmując nic, ale patrząc na każdy aspekt mnie i mojego życia z osobna- dużo.
Studia: zajęć jest masa, zaczęły się schody w postaci wejściówek, kartkówek i odpowiedzi, no i moje jakże kochane projekty. Mówiąc ogólnie, życie uniwersyteckie zaczyna mi się komplikować praca licencjacka stoi w miejscu a sama ja nie wiem/chce/umiem pchnąć tego jakoś do przodu.
Leczenie: od lipca byłam na oddziale tylko raz i szybko się tam nie pokaże mam nadzieje i nie nadzieje bo w sumie teraz muszę załatwiać lekarza sama i badania wszystkie także, co nie jest łatwe. Kolejka do p. prof. jest do końca roku a od grudnia zapisy na nowy rok, przy czym zaznaczam, że w lutym jest sesja a w styczniu zaliczenia. Także jestem na sterydach czas nieokreślony, co mnie wcale nie cieszy, ni one pomagają ni nie dają nic.
Rodzice: nie dogadujemy się. Wymagają przyjazdów co tydzień najlepiej i robienia nie wiem czego u nich przez ten czas, chociaż tylko siedzę tam i nie robię w sumie nic, za co lecą pretensje, jak nie przyjadę w sumie też, I tak w kółko.
Dom: sprzątam, narzekam, złoszczę się, a mój najwspanialszy facet na świecie mnie za to przeprasza kupując mi Raffaello. Ja go nie doceniam, nie widzę tego jak mnie mocno kocha i niszczę nas, boję się, że zabije to co jest między nami.
JA: chyba najważniejszy punkt tego posta, to co się teraz dzieje ze mną jest straszne, a jeszcze bardziej przeraża mnie fakt ze sama to widzę i nie umiem tego zmienić. Wszystko co pisałam wyżej mnie złości do takiego stanu, że nie potrafię się opanować. Znów pojawiają się myśli samobójcze, sprawiając sobie ból wydaje mi się, że mi lepiej, P uświadamia mi, że tak nie jest, stara się mnie uspokoić, mimo że sam nie daje sobie ze mną rady. Godzina, dwie i mi przechodzi, ale nie na jakoś mega długo bo wraca i staram się to hamować, ale nie wychodzi, inaczej- nie zawsze wychodzi. P stwierdził, że to może być trochę spowodowane brakiem czekolady, bo wytrzymałam bez niej 3 tygodnie! Może coś w tym jest, lecz nie jest to cała prawda, mimo że zaczęłam jeść ją znów, nadal mam w sobie złość, lęk, płacz, z którym nie wiem co zrobić. Zaczynam brać leki i boję się otumanienia i jak będą działać, jak ja będę działać na studiach. Nie mam wyjścia muszę się przekonać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz