wtorek, 30 września 2014

studia czas zacząć

głupi ma szczeście pierwszy dzień roku i odrazu wolny z okazji rektorskich :D ale wstajemy o 6 i jedziemy...

środa, 24 września 2014

"wiem kim jestem" Kaczor feat. Ina



Wiem kim jestem, dokąd zmierzam,
Moje życie i idea, już nie boje się wybierać.
Zbuduj w sobie z mostów wiarę,
Odnajdź siłę, złóż ofiarę, zaufaj mi.

niedziela, 21 września 2014

szara niedziela w szarym lublinie...

wczoraj byłam szczęśliwa, a dziś nie ma we mnie życia. co się ze mną dzieje? :( pojęcia nie mam. poszłam do sklepu miałam po drodze iść do bankomatu, i co? i zapomniałam. o czym ja myśle? nie wiem. nie mam na nic ochoty, nie mam na nic siły. słucham sobie Białej Armii i jakoś mi tak chujowo, że szok...

środa, 17 września 2014

jupiiiiiiiii

ale jestem padnięta:/ ale zdane? zdane! znaczy przeczołgane... ale jest 3 w indeksiku! jest git jeszcze tylko poprawić makroekonomię i będzie studentka II roku FiR-u!
a teraz idzie do biedry po chlebek i soczek, a może do stokrotki? sama nie wiem.

niedziela, 14 września 2014

rzadko zdarzają się dni że podobam się sobie...


bedzie co ma być

jeden egzamin mam za sobą drugi przed ale bez nerwów (tych widocznych na razie nie ma chociaż były przed egz...) będzie co będzie najwyżej się zajebie  :D 
jestem śliczna i ulik też :P :D i mam dobry humor ale czekają na mnie notateczki takie śliczne kolorowe (<FUJ>)

czwartek, 11 września 2014

lublin

znów u siebie... wczoraj się uczyłam dziś obijam źle mi... jutro bede płakać w sobote pójde na egzamin.... bedzie co ma być.
ruda jest teraz blond i śpi na swoim łóżeczku...
mam cichą nadzieje że przyjedzie jutro piotrek chce do niego on mnie uspokaja
a narazie boli mnie brzuszek zjadłam dzis dwie miseczki zupki grochowej i czekolade i nie pomogła czekolada:(
notatki leżą a ja siedze
bedzie źle....
od przyjazdu nie wyszłam z domu nawet na balkon ale pogoda nie zachęca:(
czas siąść do nauki:((((((

sobota, 6 września 2014

rozterki miłosne...

to wszystko zaczyna stawać się coraz poważniejsze i nie wiem czy nie za szybko. wiem, że mnie potrzebuje, że chciałby mieć mnie przy sobie, że chce żebym spędzała czas w pobliżu, żebym mu pomagała, ale w ogóle nie myśli jak ja się czuje, jak czują się jego bliscy. dziwnie jest siedzieć w jego domu i coś robić... obco. tym bardziej teraz. nie wiem jak się zachować, odezwać, nawet do Małej. nie umiem zajmować się dziećmi, nie mam instynktu macierzyńskiego, nie ciągnie mnie do małych dzieci, podejrzewam, że gdyby było inaczej sama chciałabym zostać matką. nawet jak czuje się w miarę swobodnie przy jego rodzeństwie, gdy widzimy się gdzieś tam, to przestaje się tak czuć będąc u niego. chciałabym spędzać z nim czas, więcej czasu, ale nie za taką cenę. wracam do domu i myślę co zrobiłam nie tak, co mówią, jak mnie odebrali, jak ocenili...
często też myślę co on sam o mnie myśli, jak mnie postrzega, co czuje tak naprawdę? coraz częściej mam wątpliwości co do jego uczuć, niby mówi, że kocha, niby to okazuje od czasu do czasu, ale... może to objaw tęsknoty, może strachu? nie mam pojęcia, jednak jest.
a co ja sama czuję? trudno określić. jednak pewna jestem tego, że mi go brakuje, tęsknie za nim, jego obecnością, nawet wrednymi przytykami. jest w tej tęsknocie coś głębszego. podświadomie cały czas o nim myślę, zasypiam i budzę się z myślą o nim. jest pierwszą osobą do której czuje coś takiego. boję się tego uczucia. 
na początku nie myślałam, że będziemy razem, że będzie nam na sobie tak zależeć, że mi będzie na kimś tak zależeć... pomyślałam czemu nie spróbować, wydaje się inny niż cała ta banda (nie wiem jak ich nazwać). nie wiem czy tak jest. faktycznie różni się od większości facetów. z czasem stał się ideałem, widzę jego wady i nie brak ich, ale widzę też jego urok. potrzebowałam czasu żeby zauważyć jego męskie rysy twarzy, może one z czasem się pojawiły, z wiekiem, problemami. możliwe. musiałam się też przyzwyczaić do jego ciała, do tego, że nie muszę się powstrzymywać przed przytuleniem się, że nie muszę udawać i mogę przy nim być sobą. chyba mogę mu ufać, a przynajmniej to robię, w najgorszym przypadku się pośliznę... 
to czego boję się najbardziej, to to, że nie będę w stanie odejść, gdy będzie mi źle. w końcu nie wiemy jak będzie się układać życie razem, wspólne mieszkanie, wspólne decyzje, odpowiedzialność... boję się tego, a jednocześnie chciałabym. czas pokaże...
siedzę sobie na stancji i co robię? otóż uczę się! ale myśli krążą często gdzieś indziej... jednak walczę!

jak zwykle chce mi się płakać. dotykają mnie rzeczy, które niby nie powinny, aż tak we mnie siedzieć, a jednak siedzą... i bolą... i nikt tego nie rozumie. ja tego nie rozumiem. i jest chujowo...

może Ktoś ma racje? może wchodzę na grzązki grunt? a może już na nim stoję? nie wiem, jednak mam nadzieje, że w chwilach decyzyjnych tych najważniejszych będę wiedziała co zrobić czy się wycofać czy walczyć... teraz staram się walczyć, zależy mi...

poniedziałek, 1 września 2014

kiedyś tematy ważne będą rozwinięte...

dlaczego moja matka się całe życie tak wścieka i każda kłótnia wychodzi od tematu pieniędzy schodząc na każdy inny drażliwy temat... cdn