poniedziałek, 9 czerwca 2014

Okrucieństwo losu

Dlaczego wszystko zło tego świata się kumuluje??
Zaczęło się od zbitego talerzyka, a skończyło na sesji poprawkowej... tak w wielkim skrócie.
No więc otwierając lodówkę zbiłam talerzyk Klaudii, po czym pokłóciłam się z Ulą, następnie dowiedziałam się że mój brat ma 4 zagrożenia i wpadł w złe towarzystwo, w tym samym czasie (co ważne nie będąc w pokoju) zalałam laptopa stojącego na łóżku (telepatycznie widocznie, ale mniejsza). Następnego dnia, po całym poprzednim wieczorze nauki i całym poranku, zepsułam zamek w torebce i poszłam na egzamin, który jak się okazało oblałam i mam sesje we wrześniu (zamierzamy walczyć żeby nie wrzesień). W piątek zawaliłam poprawkę kolokwium z angielskiego, a wieczorem przyjechał Miś, w sumie to w nocy. Rano obiecałam sobie, że mimo tego, że jadę do domu, będę się cały weekend uczyć. skończyło się na tym, że wstaliśmy po 10, wyjechaliśmy o 11, a w domu byłam po koło 13... Po czym miałam milion zajęć, aby tylko się nie uczyć, jednak usiadłam do nauki po 16 chyba na dworze i super mi się uczyło, choć do czasu, bo komary nie dały siedzieć za długo. Dlatego przeniosłam się do domu i siedziałam do 1 zasypiając na notatkach z telefonem w ręku. Niedziela minęła spokojnie, mimo wieczornej kłótni z Miśkiem, której okropnie żałuje. (On się nie odzywa a ja tęsknie, ale niech przetrawi wszystko może się z powrotem ułoży między nami. To osobna historia jest tak w ogóle...).
Optymistyczne aspekty ostatnich dni:
  1. Komputer jest cały, suchy i sprawny. Odzyskany dziś po południu.
  2. Wizyta Piotrka ukoiła moje nerwy chociaż trochę.
  3. Mam cudowne psy.
I to by było na tyle. Czas wracać do nauki. Jutro druga poprawka z angielskiego, najwyższy czas zdać! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz