piątek, 12 maja 2017

Czwartek

Byliśmy na Juwenaliach. Wnioski: Happysad jest chujowy, przyjaciół nie poznaje, kocham mojego faceta, potrzebuje się wyszaleć,wytańczyć, wyżyć puki mam siły. 

"Najbardziej samotnym jest się wśród ludzi..."

wtorek, 9 maja 2017

Wtorek

Kiedy jest najlepszy czas na pisanie posta? najlepszy czas jest siedząc samotnie w mieszkaniu, najlepiej w nocy, owinięta w koc i czekając na tą wyjątkową osobę bez której nie możesz zasnąć. Człowiek siedzi i myśli i może nawet coś zrozumie, a może tylko by chciał... Wczoraj pewna osoba pokazała mi jaka jestem głupia i ile w życiu mogę stracić przez tą moją pustą głowę. Zrozumiałam jak bardzo w życiu trzeba zacisnąć zęby jeśli chce się coś osiągnąć, jak wielka może być ludzka chciwość i jak dużą krzywdę robimy sobie nawzajem grając na emocjach, oczekując gwiazdki z nieba. Sama jestem taką osobą, która oczekuje niewiadomo czego, robię awantury znikąd i w sumie nie wiem po co. dostrzegam bezsens tego wszystkiego co się ze mną dzieje ale nie wiem czy z moim charakterem da się jeszcze coś zrobić. Będę się starać, bo nie chce stracić tego co mam, a wszyscy twierdzą, że mam dużo. Szkoda, że ze mnie taka pesymistka...


Teraz wiedzę przez wspomnienia pył
Jak dni dobre brały się z parszywych dni
Jeszcze milczę ile w płucach sił
O tym co raniło mnie do krwi



poniedziałek, 1 maja 2017

poniedziałek

Najgorszy z poniedziałków ostatnimi czasy... siedzę u rodziców i przed chwilą prawie płakałam nad talerzem z odgrzanym ryżem... w sumie nadal mam łzy w oczach i chce to gdzieś z siebie wyrzucić a to jest to miejsce gdzie moge. czuję się samotna, jestem na siebie wściekła za to wszytko co się dzieje w moim życiu... jestem zła że go kocham tak mocno, że rodzice piją już oboje, że nie potrafię się odciąć, że studiuje, że w ogóle żyje. czuje pustkę, tęsknotę, chciałbym cofnąć czas... albo przyspieszyć gdybym wiedziała ze się ułoży, że bedzie lepiej. bez pretencji, bez uważania na wszystko, bez tęsknoty, smutku, robienia rzeczy bo wypada albo na siłe bo ktoś chce... no i się poryczałam!
byliśmy wczoraj w kinie i na koncercie. na tym drugim przez cały czas zastanawiałam sie gdzie jest "mój facet" ten zakochany wariat, a moze tylko udający zakochanego... gdzie ta czułość, ciepło, chemia. czy to wszystko ma jeszcze sens?? czy on wogóle coś do mnie czuje? "powiadomie cie jak coś się zmieni"- stwierdził jak domagałam sie zapewnień o miłości i nie mówi że coś się zmieniło ale ja już nie czuje żeby mnie kochał, albo chciałabym wiecej, przecież zawsze chcemy wiecej niż mamy... jak zawsze jest mi źle i jestem na siebie zła że nie potrafie tego skończyć a on nie robi nic ani w tą ani w tamtą.
może sama sobie jestem winna że tak mam jak mam... w końcu nie potrafie, nie chce działać ze swoim życiem. za każdym razem jak już mówie że coś zrobię, ze się odetnę, ogarne, poukłądam wszystko to tchórze i nic nie robię, nie działam bo sie boje konsekwencji.życia się kurde boje. z jednej strony bym chciała z drugiej się boje i nie mam wsparcia od nikogo tylko każdy kopie dołki i życie też kopie. może jestem pesymistką ale kurde mówienie że się ułoży że jakoś bedzie nie pomaga.
to kiedyś wybuchnie i mnie rozerwie kompletnie, szkoda że nie dziś...